Tytuł brzmi groźnie i niestety dla wielu ludzi taki był. Lecz dla mnie ówczesnej czterolatki, jest to najwcześniejsze wspomnienie jakie mi przychodzi do głowy.
Wstałam rano i jak zwykle Mama krzątała sie po kuchni. Niedziela czyli na śniadanie zupa mleczna fuj, lub jajecznica też przeze mnie nie uwielbiana. Jak zwykle usiadłyśmy z siostrą przed czarno- białym telewizorem
Telewizor miał pięć przycisków, które nie wiadomo do czego były potrzebne. Bo programy były tylko dwa,
1 i 2. Telewizor czasami chodził, a czasami nie. Wtedy trzeba go było walnąć od góry i znowu działało.
W każdym bądź razie niezrażone tym zbytkiem przycisków i niepomne na to, że telewizor może się w każdej chwili rozwalić. Domagałyśmy się od rodziców uruchomienia tego cudu techniki.
W końcu była Niedziela i poza wyjściem do kościoła interesował nas tylko Teleranek
W telewizorze rzadko było coś ciekawego, ale to co ukazało się naszym oczom , przechodziło wszystkie nasze wyobrażenia. Na ekranie był tylko tzw. śnieg. My oczywiście w ryk, że coś się rozwaliło. Rodzice spojrzeli na siebie i tata powiedział, że przejdzie się po sąsiadach i zobaczy jak to wygląda u nich. Po jakimś czasie wrócił do mieszkania, w którym działy się dantejskie sceny , za sprawą moją i mojej siostry. Nie utulone w żalu zawodziłyśmy bardziej niż flet fakira. Bo przecież tam na pewno leci teleranek i kogut już biegnie po płocie, a nam to wszystko umyka.
Po jakimś czasie stało się wszystko jasne dla rodziców, a dla nas mniej. Ja zrozumiałam słowo wojna i pamiętam moje przerażenie.
No jak to wojna?, bomby i takie tam strzelanie z filmów. I gdzie ma być ta wojna? u nas?. Jako dziecko naiwnie wierzyłam, że w naszym bloku nic nam nie grozi. No i przecież są rodzice, którzy nas obronią.
Takie są moje najwcześniejsze wspomnienia. Może nie wesołe, ale takie prawdziwe
0 komentarze:
Prześlij komentarz